Archive for the ‘ Jak pisać czyli o poradnikach słów kilka ’ Category

O tym jak zostać pisarzem – Zbiór bzdur.

Jakiś czas temu obiecałem sobie, że nie będę tracił czasu na czytanie poradników pisarskich. Moja silna wola jednak została wystawiona na próbę gdy przed oczami ukazał się mi nagłówek brzmiący mniej więcej tak: „Jak zostać pisarzem, a potem utrzymać się w zawodzie?”. Po prostu nie mogłem nie przeczytać tego poradnika. Wewnętrzny demon, pisarz, grafoman, ciekawski skrzat czy jak go nazwać aż wiercił się w wygodnej kanapie mojej podświadomości zniecierpliwiony i zaciekawiony tymi słowami.

Właściwie te słowa piszę w trakcie czytania – poradnik zasługuje na pokazanie go wszystkim. A przynajmniej tym osobom, które tu trafią. Każdy kto chce zostać pisarzem musi się stosować do jego rad inaczej przepadnie wśród innych pretendentów do tego tytułu. Tutaj ironizuję gdyby ktoś nie zauważył 😉

I tak jedną z najważniejszych rad jest wyprowadzenie się na wieś. Jeśli mieszkamy w mieście, a chcemy pisać dobrze to musimy zamieszkać na wsi. Czemu? Nie wiem, ale robiąc to zwiększamy swoje szanse. Koniecznie też musimy założyć własne wydawnictwo i zrezygnować z wszystkich spotkań autorskich. Od czasu do czasu może jedynie pokazać się w telewizji i wygłosić kilka ciekawych sentencji. Oczywiście każdy ma takie możliwości, bo do telewizji zapraszają wszystkich, a zwłaszcza poczatkujących pisarzy. Zapomniałbym, w parze z pisaniem książek musi iść pisanie scenariuszy filmowych i teatralnych. To jest mus.

Poza tym jeśli chcemy być rozpoznawalni musimy używać internetu – pisarz bez niego nie stanie się Pisarzem. Obserwacja konkurencji, wrzucanie newsów o sobie czy woich opowiadań to reklama i złoty środek do zdobycia góry pieniędzy.

Następna piękna rada mówi nam o czym pisać. Właściwie mało ważne o czym, ważne żeby było oryginalnie, ładnie opakowane i przyciągało czytelnika. Genialne! Pisać byle co, to okładka zdobi książkę nie treść. Wróć. To byle co zostaje po chwili rozwinięte do pisania o życiu, o sobie, o nałogach i wielu innych rzeczach tak oryginalnych, że w każdej księgarni znajdziemy przynajmniej po 10 pozycji poruszających tę tematykę. Poza tym trzeba znać wszystkie schematy i motywy wykorzystywane w gatunku, w którym się poruszamy – pomoże to nam na napisanie powieści zbliżonej do klasyki lub stworzenie czegoś czego nie napisał nikt dotąd.

Jedna cecha charakteryzuje prawdziwego pisarza, bez tego zapomnijcie, że kiedykolwiek ktoś was tak nazwie. Musicie wpadać w ekstatyczne podniecenie na widok księgarni, biblioteki czy innego miejsca związanego z pisaniem. Nawet fabryki papieru.

I to praktycznie wszystko, co poradnik mówi nam o cechach jakie musi posiadać przyszły pisarz.

W dalszej części jest coś innego, co napawa mnie strachem. Autor pisze o tym jak powinno się pisać. Boję się trochę czytać dalej, ale zrobię to. Jeśli jednak wyjdzie, że podchodzę do pisania w sposób, który z góry skazuje mnie na niepowodzenie to chyba skoczę do Odry. Trzymajcie kciuki za mnie. Ja chcę jeszcze żyć. Moje przyszłe dzieci nie wybaczą mi, że ich nie spłodziłem.

Pisać należy z radością, uśmiechać się należy co stronę sprawiając sobie przyjemność z każdego kolejnego słowa. Taki słowny onanizm. Inaczej pisanie nie przyniesie przyjemności naszym przyszłym czytelnikom. Pisanie to przyjemność. A jak przyjemność to i rozrywka, ale intelektualna. Książka ma nas uczyć, nie być pustą rozrywką.

Jeśli myślycie o antologii to zapomnijcie o niej na początku pisania. To jedynie szansa dla znanych pisarzy na przypomnienie o sobie czytelnikom i wykorzystanie starych pomysłów. Opowiadania w antologii mają być ładne i znane. Antologia to książka z przebojami wszechczasów pisarza. Taki best of. I tego się trzymajcie!

Przepraszam, ale muszę skończyc czytanie tego „poradnika”. Gdy widzę tłumaczenie czym jest fabuła czy narracja i przedstawienie gotowych schematów na połaczenie ich to coś się ze mną dzieje. Zaczynam się nerwowo bujać na fotelu próbując wyrwać sobie włosy z głowy jedną ręką a drugą szukam numeru do lekarza w telefonie. Zwłaszcza, że to nie pierwszy poradnik czy artykuł, w którym ostatnio czytam o tym jakie cechy MUSI spełniać pisarz. Gdyby nie to, że jestem kulturalnym człowiekiem napisałbym co o tym myślę, ale podsumuję to krótko: BZDURY.

Jeżeli dobrymi pisarzami zostają tylko ci piszący w zaciszu wiejskiej chatki to ja nigdy nim nie zostanę.

Nie wiem czy sytuacja wymaga pewnego wytłumaczenia z mojej strony, ale je napiszę. W swoim ograniczeniu intelektualnym uważam, że pisarzem może zostac każdy. Wystarczy mieć coś interesującego do opowiedzenia. Twierdzenia, że trzeba mieć „cohones”, że trzeba pisać w wiejskim domku czy być słownym onanistą są dla mnie okropnymi bzdurami. Wstawiają ograniczenia tam gdzie ich nie ma i nigdy nie powinno być. Choć może kiedyś zmądrzeję i zobaczę sens w tych opisach. Wiadomo pisać może każdy, nawet takie poradniki, ale boli mnie, że początkujący pisarze szukający rad trafiają na:

A) straszne banały,

B) okropne bzdury.

Pierwsze nie wnoszą nic do ich warsztatu, a drugie sprawiają, że wielu może się zniechęcić do pisania, bo pokazują dziwnie zniekształcony jego obraz. No cóż bywa. Nic się z tym raczej nie zrobi, choć to raczej smutne.

Żeby nie było tak smutno to ogłaszam, że dzisiaj do kilku osób trafi mail z pytaniem o adres na jaki mam wysłać zakładki 🙂

Dlaczego warto pisać książki?

Uwielbiam zapach świeżo wydrukowanej książki o poranku. Dzisiaj sięgnąłem po „Zgreda” Rafała Ziemkiewicza i wpierw nacieszyłem się jej zapachem, a później rozpocząłem lekturę. Gdy skończyłem zacząłem się zastanawiać nad pewną rzeczą. Wszyscy mówią o tym dlaczego piszą książki czy opowiadania. Mnie zaczęło zastanawiać dlaczego ludzie powinni pisać książki?

O dziwo, przeszukując Internet znalazłem setki poradników mówiących o tym jak napisać książkę. W wielu pojawiały się osoby, które chyba nigdy książki nie napisały, ale to szczegół. Najśmieszniejszy był dla mnie pewien film wideo, w którym pewna osoba opowiadał jak napisać książkę w 28 dni. Tak, to nie pomyłka. Książka w 28 dni! Ten czas podzielono na cztery części:

  • Pierwszy tydzień to poszukiwanie pomysłów i materiałów do książki,
  • Drugi to pisania,
  • Trzeci czytanie,
  • Czwarty edycja i korekta.

Piękne nieprawdaż? Tylko po co ten wysiłek? Po co ktokolwiek ma napisać książkę? Żeby zrobić to w tak krótkim czasie trzeba poświęcić pisaniu bardzo wiele czasu. Autorka filmiku nie odpowiada na pytanie dlaczego powinno się zdobyć na poświęcenie i napisać książkę. Odpowiedź postanowiłem napisać sam, z lekkim przymrużeniem oka:

  • Powód pierwszy: twoja wiedza nagle w niewyjaśniony sposób wzrasta, stajesz się autorytetem w kwestiach, które dotyczą twojej powieści, więc na przykład pisząc o wampirach postaraj się dowiedzieć jaka jest optymalna długość osikowego kołka, gdyż może się znaleźć ktoś zainteresowany tym detalem,
  • Powód drugi: stajesz się sławny i rozpoznawany na ulicy, ludzie patrzą na ciebie inaczej przez to, że jesteś pisarzem, jesteś zapraszany na różne imprezy gdzie czeka tabun fanek zdolnych oddać ostatnie tchnienie dla ciebie (i nie tylko),
  • Powód trzeci: możesz zwiększyć swój przychód, w końcu pisanie książek to świetny biznes,
  • Powód czwarty: gdy napiszesz książkę zwiększa się ilość znajomych na twoim koncie na facebooku i możesz ich zbierać jak pokemony,
  • Powód piąty: możesz rzucić pracę i powiedzieć swojemu szefowi gdzie cię może pocałować i co zrobić ze swoją firmą,
  • Powód szósty: robisz sztukę przez duże „Sz” i jesteś artystą, możesz zapakować swoje ekskrementy w puszkę i sprzedawać drożej od złota,
  • Powód siódmy: masz prawo pójść do empiku pokazać ochroniarzowi swoja książkę i powiedzieć, ze ten bestseller napisałeś w 28 dni,
  • Powód ósmy: wspominałem o tym, że sprzedawca widząc cię w sklepie uśmiecha się szeroko i wyciąga 0,7 Finlandii spod lady krzycząc „na koszt firmy”?
  • Powód dziewiąty: na spotkaniach autorskich możesz oberwać w głowę z majtek lub stanika, a później sprezentować te markowe swojej ukochanej,
  • Powód dziesiąty: udowodnisz swojej nauczycielce od języka polskiego, że myliła się wystawiając ci konsekwentnie przez kilka lat z rzędu dostateczny na koniec roku,
  • Powód jedenasty: wszyscy wokoło proszą cię o autograf,
  • Powód dwunasty: gdy umrzesz zostaniesz pochowany na Powązkach lub na Wawelu,
  • Powód trzynasty: twoja książka na chwilę zagłuszy temat Smoleńska,

Powodów jest wiele, każdy może dopisać swój. Zachęcam was wręcz do tego. Może wyjdzie uda się nam wspólnymi siłami napisać „Sto powodów, dla których powinienem napisać książkę”.

Na dokładkę pokażę wam przepis na napisanie książki, który znalazłem w Internecie – pisownia oryginalna:

1 wymyśl bohatera.
2 pamiętaj by nie pszesadzić!
3 myśl nad przebiegiem wydarzeń.
4 zacznij od napisania fragmentów.
5 połącz te fragmenty.
6 napisz całość na komputerze
7 Wydrukuj to.

Pamiętajcie więc, by nie pszesadzić w swoich powieściach i pisać je na komputerze, bo te pisane ręcznie się nie liczą!

Jak pisać czyli o poradnikach słów kilka. Cz. 3

Zachęcony jednym z komentarzy Thany z pierwszej części artykułu postanowiłem sobie zadać pytanie, które zapewne zadaje sobie każdy początkujący pisarz. Brzmiało ono mniej więcej tak: „Jak napisać powieść żeby czytelnik postanowił po nią sięgnąć?”. Po dłuższym rozmyślaniu  postanowiłem spytać o radę nieocenionego wujka Google. Znalazłem multum poradników mówiących o tym jak wydać powieść żeby przypadła do gustu czytelnikom, jak wybrać chwytliwy tytuł czy jak napisać horror żeby był straszny.

Na ostatnim się zatrzymałem. Pomyślałem sobie – To musi być to. Strzał w dziesiątkę. Teraz nic już nie uchroni rynku wydawniczego przed moją powieścią. Darda, Skowroński czy Pilipiuk nie będą przy mnie mieli szans. Ba, nawet Sapkowski będzie mi co najwyżej czyścił buty. Odkryłem Święty Graal pisarstwa.

Z wypiekami na twarzy zacząłem lekturę. Według poradnika, by napisać dobry horror trzeba sięgnąć do najpierwotniejszych ludzkich instynktów, wzbudzić w czytelniku strach. Można nawet sięgnąć po fobie, ale one nie wywołają tak silnego efektu. Jednak czym są te najpierwotniejsze instynkty? Tego już poradnik nie mówi. Przestrzega jednak przed łączeniem ich z seksem gdyż wzajemnie się wykluczają i  horror się źle czyta. Czyli powieści Mastertona, który nie unikał scen seksu nie powinny się w ogóle sprzedawać. A z tego, co pamiętam sprzedają się bardzo dobrze, a i czytelnicy nie narzekają za bardzo. No dobrze, może jednak mają rację. Zapisałem sobie więc na kartce – „Nie pisać jak Masterton”.

Dalej poradnik mówi, by unikać skupisk ludzkich gdyż one nie wzbudzają takiego strachu jak niebezpieczeństwo jednostki. Jeśli jednak zdecydujemy się na większe skupisko ludzkie muszą to być obcy gdyż wzbudzają nieufność i potęgują uczucie strachu. W tym momencie sięgnąłem ponownie po długopis i zapisałem żeby nie pisać jak King. „Mgła” i „Miasteczko Salem” to jedynie wyjątek od reguły.

W następnej części autor poradnika sam sobie przeczy gdyż pisze iż należy unikać konkretyzowania i uosabiania zła, które jest źródłem strachu. Po chwili dodaje jednak, że musimy myśleć o tym czego boją się czytelnicy i dać im to nawet jeśli się to wiąże z odkrywaniem tajemnicy i nadawaniem złu konkretnej postaci. Pisanie pod pragnienia czytelników, to mi się podoba.

Dobry horror musi zacząć się trzęsieniem ziemi. Sprawić, że czytelnik popuści w spodnie i wystraszy się dalszej lektury, ale nie na tyle by przestać czytać. Potem napięcie nie może opadać, musi wzrastać aż do samego końca, który ma być punktem kulminacyjnym. Można sobie pozwolić na chwilę rozluźnienia, ale nie na tyle by czytelnik poczuł, że strach przeminął.

Książka Stefana Dardy „Dom na Wyrębach” mi do tego ewidentnie nie pasuje. Wiele osób mówiło mi wręcz, że początek jest nudny. Mimo to każda z nich stwierdziła, że czytając tę powieść bała się: „Jak cholera” – to słowa jednej z nich. Strach był tak duży, że omijali drogi przez las, które były doskonale oświetlone, i które dobrze znali. Jeżeli w przypadku poprzednich „złotych myśli” można mówić, że to rzecz gustu, tak w tym przypadku jest to raczej błędne przypisywanie cech dreszczowca horrorowi. W dreszczowcu chodzi o tajemniczość i właśnie wzrost napięcia jednak nie występują w nim takie emocje jak odraza czy obrzydzenie, które są integralną częścią horroru. Zwłaszcza tego pokroju „Piły”, która we mnie budzi głównie niesmak. Pierwsza część była świetna, ale każda następna… Nie ważne. Nie o filmach chciałem pisać.

To chyba będzie ostatnia część rozważań o poradnikach pisarskich, gdyż nie chcę obrazić większej części literackiego internetu i zaśmiecać sobie głowy bredniami. Wam też nie radzę. Czasem lepiej nie korzystać z żadnego poradnika. Wtedy dojście do „odpowiedniego” poziomu literackiego cieszy najbardziej. Jeśli jednak zapragniecie zasięgnąć rady to szukajcie jej u kogoś znającego się na rzeczy – mam na myśli pisarzy lub redaktorów. Nie szukajcie porad w pierwszym lepszym poradniku.

PS. Książkę otrzymuje Thana – za zmuszenie mnie bym zadał sobie pewne pytania. Gratuluję 🙂

Napisz proszę do mnie na maila.

Jak pisać czyli o poradnikach słów kilka cz. 2

W poprzedniej części artykułu nie napisałem dokładnie czemu nie lubię poradników pisarskich. Jednym z powodów jest fakt, że nie nauczy się starego psa nowych sztuczek. Za dużo czasu spędziłem z kartką w ręku, by nie wiedzieć o pewnych rzeczach. A na pewno o podstawach pisania opowiadań. Pisałem jeszcze przed tym jak podłączono mi Internet i zanim poznałem jego literacką część. Nie wiem czy będę pisał za kilka lat, ale kto teraz wie co będzie robił w przyszłości?

Bliżej mi do przeszłości niż przyszłości. Jest kilka tekstów, których teraz się wstydzę. Nie tego jak zostały napisane, a jak naiwne podejście do pisania reprezentowały. Pomogły mi jednak zrozumieć, że wszystko można dobrze napisać, a przynajmniej tak żeby się przyjemnie czytało. Nawet najbardziej wyświechtany motyw. Nie chodzi o sam temat, a styl pisarza. Przykład? Tysiące znajdziecie wchodząc do biblioteki dlatego ja nie będę tutaj rzucał tytułami.

Ale nie o tym chciałem pisać. Przypomniał mi się dzisiaj pewien nietypowy poradnik. Właściwie to zbiór zasad dotyczących pisarstwa napisanych przez pewnego artystę, który jeśli służby wywiadowcze Pana „W” się nie mylą, był aktorem teatralnym i filmowym. A Może tylko się za  niego podawał? Nie pamiętam dokładnie. Zasady, które spisał wywołały u mnie głęboką zadumę nad tym, co ja do cholery robię? Ludzie właśnie zdobywają ośmiotysięczniki, szukają leku na raka, a ja tracę czas na czytanie zasad w stylu: „<tu mała liczba słów> – tylko tyle powinien mieć utwór literacki”. A po kilku zasadach: „Istnieje nauka o pisaniu, ale nie należy według niej pisać”. I po co ja czytałem te zasady skoro ich nauka nie może być wykorzystana w pisaniu? Poczułem wtedy ogromną złość.

Do jednego się musze Wam przyznać – nie śmieję się nigdy z autorów poradników pisarskich. Nie zazdroszczę też im. Po prostu czuję złość. Złość, że tracę czas na ich czytanie zamiast pisać sam i uczyć się na błędach. Nie cudzych a własnych. Taka metoda nauki jest najlepsza. Oczywiście dopuszczam pewne rady, ale zostawiam sobie możliwość odrzucenia ich. Gdyby wszyscy się stosowali do tych samych zasad to czytalibyśmy tylko Kingów – a musze powiedzieć, że czytałem kilku świetnych naśladowców jego stylu, co prawda nieświadomych, ale liczy się sam fakt naśladownictwa. Nie popieram kopiowania czyjegoś stylu, w ogóle wychodzę z dziwnego założenia, że pisarze powinni pisać nie takie książki jakie przeczytali, a takie jakie chcieliby przeczytać. Młodzi pisarze jednak wolą tworzyć kolejną kopię „Władcy pierścieni” czy „Eragona”, który swoją drogą był sam w sobie kopią.

Nie chcę umniejszać roli niektórych poradników, ale pewne nie powinny nigdy powstać. Podałbym kilka linków w tym miejscu, ale nie chcę nikomu robić reklamy. Po co początkujący pisarze mają tracić czas na głupoty? Nie lepiej coś napisać? Szczerze Wam powiem, że głupotą jest marnowanie czasu na czytanie stwierdzeń typu:

„Tekst to zbiór słów, które muszą układać się w odpowiednim rytmie”

„Należy uruchomić wyobraźnię czytelnika”

„To co autor ma do powiedzenia jest mało ważne, ważne to co zobaczy w tekście czytelnik”

Banały poganiają banały. A wiecie co jest najśmieszniejsze? Że powoli zaczyna mi tu wychodzić poradnik o tym jakich poradników nie należy czytać. Kończę więc i idę poczytać poradnik, o którym sobie przypomniałem po latach. To jeden z tych, które nigdy nie powinny powstać. I nie jest to jedynie moje zdanie, a wszystkich jego czytelników.

Jak pisać czyli o poradnikach słów kilka. Cz. 1

Wiem, że miałem napisać o fantastyce, ale nie czuję w tym momencie tego tematu. Postaram się następnym razem spojrzeć krytycznym okiem na ten gatunek.

Minęły trzy lata od kiedy pierwszy raz przeczytałem swój pierwszy poradnik pisarski. Nie, nie napisany przeze mnie. Był to „Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika” – Stephena Kinga, którym uzmysłowił mi, że bycie pisarzem nie jest taką bajką jak się niektórym wydaje i wymaga wiele samozaparcia i pracy. Po Kingu przeczytałem jeszcze jeden poradnik napisany przez Andrzeja Pilipiuka, który pokazał mi, że nie tylko ja uważam pisarstwo za rzemiosło, którego można się wyuczyć. Po przeczytaniu tych dwóch poradników nie sięgnąłem po żaden inny.

Bo po co? Tak szczerze. Jak ktoś mi odpowie w sposób, który przekona mnie do jego racji otrzyma ode mnie książkę. Serio. Zastrzegam jednak, że niełatwo zmieniam zdanie i może się okazać, że nikt nie otrzyma książki.

Wracając jednak do tematu. Wychodzę z założenia, że jeśli w ciągu kilku lat pisania nie doszedłem do pewnych wniosków to nie powinienem dalej pisać. Skłamałem, że nie czytałem żadnego innego poradnika pisarskiego. Inaczej – naciągnąłem fakty. Rzuciłem okiem na kilka, które znalazłem w Internecie i szczerze powiedziawszy były w nich takie oczywistości, że jakbym zobaczył je na papierze to rozpłakałbym się przez bezsensowne niszczenie drzew. Wielu z piszących porady skupia się na takich rzeczach jak choćby opisy – nie mogą być szczegółowe. Na przykład błędne jest opisywanie pudełka w taki sposób:

„Piotr zerknął na pudełko leżące w rogu. Był to karton długości czterdziestu centymetrów i szerokości piętnastu. Jego wysokość wynosiła na oko trzydzieści centymetrów. Oklejony był szarą taśmą pakunkową, klejącą sprzedawaną w Tesco w pudełku po trzy sztuki długości czterdziestu sześciu metrów i szerokości czterdziestu milimetrów.”

Jeśli ktoś nie wie czemu to jest błędny opis to zachęcam do:

a) przeczytania wymienionych przeze mnie poradników i „Galerii złamanych piór” Kresa,

b) porzucenia marzeń o wydaniu powieści,

c) pomyśleniu o innym hobby.

Nie, to nie złośliwość przeze mnie przemawia. Wychodzę z założenia, że każdy ma prawo pisać, ale żeby wydawać trzeba się liczyć, że nie polega to jedynie na dobrym pomyśle, ale na posiadaniu warsztatu. Na forum WeryfikatoriuM można znaleźć szczerą pomoc w wypracowaniu go. Działający tam ludzie są naprawdę pomocni i mimo mojego odejścia stamtąd (nie na zawsze) czuję do nich wielki szacunek. Zresztą z WM łączy mnie duży sentyment gdyż to pierwsze miejsce, do którego zawitałem na początku swojej pisarskiej drogi i przyjęto mnie tam z otwartymi rękoma.

Warsztat jest ważny. Nie dajcie sobie wmówić, że tak nie jest. Osoby twierdzące inaczej są albo psychicznie chore albo należą do „artystów”, którzy są przeciw wszystkiemu, a swoją twórczość uważają za genialną. Raz spotkałem się nawet z utworem zapisanym w taki sposób jak poniżej, lektura była dla mnie strasznym przeżyciem.

„zlaskiswojejnieidzcietadrogaproszewastaksieniepiszeniedasietegoczytacasatakieutworywczelusciachinternetuserio”

Nie zbaczajmy jednak z toru. Większość poradników, na które rzuciłem okiem było po prostu odtwórczych. To, że były w większości przypadków napisane przez osoby nie mające na koncie wydanej książki nie ma dla mnie znaczenia. Wiele osób, które znam może napisać świetny poradnik „Jak pisać”, a nie mają wydanej żadnej pozycji. To nie jest wcale wyznacznik użyteczności poradnika. Ważne jest, by dotrzeć do czytelnika w taki sposób, że jak zacznie pisać będzie stosował uwagi w nim zawarte. Ja do tej pory gdy tylko zaczynam pisać stawiam obok siebie słownik wyrazów obcych, słownik synonimów i… Kawę. Bez tych trzech rzeczy nawet nie zaczynam pisać.

To mój ukłon w stronę Kinga. Zachowanie, które weszło mi w nawyk. Dzięki temu unikam powtórzeń w tekstach (tutaj nie próbuję nawet, nazwa serii mówi sama za siebie). A przyznam, że powtórzenia w opowiadaniach i książkach są tym czego RedNacz nie cierpi najbardziej.

Ha, tak sobie piszę o opisach i warsztacie a zapomniałbym o dialogach. W każdym poradniku znajdzie się dla nich miejsce. Fakt ten akurat dobrze mówi o autorach. Każdy powinien mieć wykute na blachę zasady pisowni dialogów. Jeśli ktoś uważa inaczej to odsyłam do punktów od „a” do „c”, które znajdują się wyżej.

Do czego tak naprawdę zmierzam? Zdobędę się na szczerość i powiem, że sam nie wiem. Z początku chciałem napisać, że poradniki są „be” i w ogóle złe, ale w trakcie pisania artykułu pomyślałem, że może lepiej się nie wychylać i nie pisać o tym. Oczywiście żartuję. Gdybym tylko tak pomyślała to strzeliłbym sobie w twarz. Nie mam pistoletu, ale wiatrówką też bym sobie wyrządził niemałą krzywdę.

Gdy poradniki są napisane w taki sposób jak ten od Pilipiuka czy Kinga (chociaż ten to bardziej opis życia Kinga – wie facet jak siebie sprzedać najlepiej) to nie mam nic przeciwko nim. Można polemizować z ich formami, zdaniami w nich zawartymi, ale trzeba oddać pokłon za wiedzę, którą przekazują. Nie każdy potrafi pisać tak interesująco o rzemiośle jakim jest pisarstwo. Tak rzemiośle, nie pomyliłem się. Nie jest sztuką napisanie powieści, której daleko do sztuki przez wielkie „S”. Dopiero dzięki nauce w pocie czoła można napisać twór, który wiele osób będzie chciało mieć na półce w domu.

Miejmy nadzieję, że takich powieści będzie więcej niż tych, które odstraszają od czytania po zaledwie kilku zdaniach (a spotkałem się z takimi). Na brak poradników nikt nie może narzekać w końcu Internet jest ich pełen. Ważne, by nie zabrakło chęci i samozaparcia w dążeniu do celu. Pisarstwo to nie jest łatwy kawałek chleba. Jeśli ktokolwiek myśli o zawodowym pisaniu i wyżywieniu dzięki temu rodziny to musi się liczyć ze straszną harówą. Wydaje mi się jednak, że warto. Wystarczy poczytać ile przyjemności ze swojej pasji mają pisarze, dla przykładu: Stefan Darda, Jacek Skowroński, Adam Zalewski czy Magdalena Zimniak.